sobota, 21 grudnia 2013

Wigilijna dusza miasta : Gorni Grad w obiektywie i retuszu.

Z okazji nadbiegających już tuż, tuż Świąt, przygotowałam prezent : zapraszam na ostatni w tym roku spacer uliczkami starego, górnego miasta. Być może część ujęć wyda Wam się znajomym - tym lepiej, znaczy to bowiem, że coraz lepiej poznajecie moje miasto :) Części może się nie dokońca spodobać retusz - pobawiłam się nieco, żeby pokazać odrobine inne oblicze wąskich uliczek i ciekawych zakamarków.

Zaczynamy na szczycie Forticy, z której rozciąga się widok na Rabac i Kvarner.

Następnie schodzimy niżej, mijając najstarsze, a wciąż zamieszkałe budowle w obrębie murów.

Mijamy naszą kamienicę i możemy przy okazji podziwiać mającego pieczę nad miastem Zvonnika.

Ciągle w dół, przecinamy ówczesną "dzielnicę willową", podziwiamy pałace najbogatszych weneckich rodów.

Spoglądamy na niepozorny dzwoneczek małego, prywatnego kościółka, bo podle dawnych standardów, każda znaczna rodzina fundowała budowę własnego.

Zwracamy uwagę na ożywczo-żółtą-zieloną plebanię z nienagannie utrzymanymi kwiatami.

Żaden zakamarek nie zostanie pominięty, każdy wart jest choćby chwili uwagi.

Droga nadal prowadzi w dół, w kierunku bramy św. Floriana; sprawdzamy tylko godzinę na wieży zegarowej i możemy opuścić obręb murów.

Ledwie byłabym zapomniała pokazać herb miasta : czerwony krzyż św. Jerzego (jak ma to miejsce w przypadku wielu innych miast Istrii), być może nawiązuje do krucjatowgo epizodu Wenecji.

Wydostaliśmy się na centralny plac miasta, tu mieszczą się dwa najważniejsze budynki : ratusz i Velo Kafe.

Spoglądamy teraz na północ, u naszych stóp rozciąga się Podlabin, a daleko za horyzontem - Italia.

Obracamy głowę nieco w prawo, widzimy dawne robotnicze osiedla, Ućkę, a jeśli bardzo wytężymy wzrok, na wprost dostrzeżemy również Rysy.

Na moment zerknijmy jeszcze do wnętrza kościółka św. Antoniego, niestety tylko przez dziurę po sęku, po budynek zamknięty jest na 5 kłódek.

Czasem jeszcze szpary w deskach są na tyle duże, że możemy zobaczyć światło wpadające przez nieoszklone okno.

Kiedy odejdziemy nieco w kierunku cmentarza, w całej okazałości ukaże nam się stare miasto.

Zaraz powiecie, że to ani nie świąteczne ani nawet zimowe. Bardzo nietrafiony podarek! Ale dobrze, spróbujmy od nowa. Tym razem niech nas poprowadzi pewien mały wierszyk. Zamknijcie oczy, a otwórzcie oczy wyobraźni i taki oto Labin spróbujcie sobie wyobrazić:

Pusty rynek. 
Nad dachami gwiazda. 
Świeci każdy dom. 

W zamyśleniu, uliczkami, idę, tuląc świętość świąt. 
Wielobarwne w oknach błyski i zabawek kusi czar. 
Radość dzieci, śpiew kołyski, trwa kruchego szczęścia dar. 
Więc opuszczam mury miasta, idę polom białym rad. 
Zachwyt w drżeniu świętym.



Na ten niezwykły czas życzę Wam jak najwięcej wyjazdów, bo wtedy będziecie mieli jak najwięcej powodów do powrotu do Domu. Niech każdy z nas ma na tyle dużą dłoń, aby z niej uczynić Betlejem i na tyle ciepłe serce, aby przyjąć nowonarodzoną Miłość. Wesołych Świąt!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz