Można by powiedzieć, że spotkania są esencją pracy organizacji. Ich regularność zależy od tego czy Alen - przewodniczący organizacji ma akurat coś do powiedzenia swojej ekipie czy nie. Ostatnie miało miejsce dokładnie na 2 godziny przed moim wyjazdem do domu : jak zawsze spadło jak grom z jasnego nieba. Kiedy rozlega się magiczne "morning meeting" należy rzucić wszystko, zająć miejsce w sąsiednim pokoju i spodziewać się wszystkiego. Nie żeby było to jakoś wyjątkowo katorżnicze doświadczenie, przypomina raczej jajko niespodziankę. Czasem uroczo jest patrzeć z jaką pieczołowitością wszyscy notują, rysując słoneczkowate mapy myśli, potem nic tylko zostawić sobie te rysunki na pamiątkę.
Nie było niespodzianką co przygotował Alen w środowy poranek, dla mnie pierwszy w tym nowym roku : "morning meeting". Treść była bardziej niż podobna do tego ubiegłorocznego, dowiedzieliśmy się bardzo ogólnie, że czeka nas mnóstwo pracy, ale prawie słowa o tym w jaki sposób nasz w niej udział miałby wyglądać. Ostatnimi czasy nie narzekałam na nadmiar obowiązków, nie wydawać by się mogło, aby nowy rok przyniósł nowy stan rzeczy. Dwa podstawowe wnioski wysnute zostały z dzisiejszego spotkania : w piątek testujemy gry, które za astronomiczną sumę zakupili niedawno do swojego klubu młodzieżowego, a w najbliższym czasie zorganizujemy bardzo kulturalne wieczory hiszpańsko-polsko-chorwackie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz