sobota, 16 listopada 2013

Nocne buszowanie : tylko w Zagrzebiu.

Początek długo oczekiwanego tygodnia postanowiłyśmy rozpocząć dużo wcześniej. Nadszedł bowiem czas wyjazdu na tzw. "on arrival training" - organizowany przez lokalną Narodową Agencję dla wszystkich wolontariuszy, którzy w minionym czasie przybyli do danego kraju. Będę miała naturalnie okazję jeszcze o nim napisać, ale w pierwszej kolejności miało miejsce zagrebsko-osijeckie preludium.

W całości podróż zajęła nam zdecydowanie zbyt wiele czasu. Wprawdzie dzięki Gosze i Karo miałyśmy zapewniony nocleg w Zagrzebiu, to początkowe 4,5h spędzone w autobusie doswiadczając po raz kolejny bałaganiarskiego, bałkańskiego kolorytu były aż naddo zajmujące. Po co bowiem sprzedawać liczbę biletów adekwatna do liczby imanych miejsc? W wyniku tego, "lepszej połowie" pasażerów (tym posiadającym rezerwację), "gorsza połowa" (nasza) musiała ustąpić miejsca i zadowolić się stojącymi. Naturalnie, o możliwości wcześniejszej rezerwacji nikt nas nie powiadomił.
.
Ale w porządku, nocny Zagrzeb potrafi wynagrodzić wszelkie niewygody. To wcześniej brzydkie, smutne miasto okazlao się autentyczną, habsburską perłą w cesarskiej koronie : tylko trochę ustepujacą Wiedniowi. Miałyśmy niewątpliwą przyjemność odbyć nocną schadzkę z Nikolą Teslą (rodowitym zagrebczaninem), oddać się rozpuście u Vincka (gorąca czekolada i kremsnita), udawać duchy na uliczkach Gornjiego Grada, podglądać zakochanych w Parku króla Tomislawa, kosztować najlepszych kasztanów na Placu bana Jelačića. 


Trg Josipa Bana Jelačića w nocnej i ciekawszej scenerii - tu jadłam swoje pierwsze w życiu pieczone kasztany.


Wielgachną kremisnitę musiałyśmy podzielić na pół - w przeciwnym razie nie dało by rady jej zjeść.


Nikola Tesla wynalazł m.in.: silnik elektryczny, dynamo, radio, baterię słoneczną i transformator.

Dobrze po północy wrócilysmy do akademca, w którym (wedle Goszych słów) "połowa to nie-mieszkańcy" i oddalysmy się 8 godzinom regeneracyjnego snu.

To miało być "Licitarsko, zagrebačko srce" - w podziękowaniu i z dedykacją dla naszych hostów.



Zagrzeb naprawdę nie musi się wstydzić swojego dworca głównego!

Z nastaniem świtu ruszyłysmy na dworzec kolejowy celem kontynuowania naszej wyprawy do Slawonii. Przy okazji mogłyśmy dosyć dogłębnie poznać sieć zagrebačką sieć tramwajową, a szczególnie fakt, iż autentycznie da się jeździć bez biletów - zresztą raptem pojedyncze osoby skanują swoje karty miejskie. Jeszcze niecałe miasto odkryli przed nami swoje tajemnice. W bożonarodzeniowych dekoracjach musi być iście magiczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz