Początek długo oczekiwanego tygodnia postanowiłyśmy rozpocząć dużo wcześniej. Nadszedł bowiem czas wyjazdu na tzw. "on arrival training" - organizowany przez lokalną Narodową Agencję dla wszystkich wolontariuszy, którzy w minionym czasie przybyli do danego kraju. Będę miała naturalnie okazję jeszcze o nim napisać, ale w pierwszej kolejności miało miejsce zagrebsko-osijeckie preludium.
W całości podróż zajęła nam zdecydowanie zbyt wiele czasu. Wprawdzie dzięki Gosze i Karo miałyśmy zapewniony nocleg w Zagrzebiu, to początkowe 4,5h spędzone w autobusie doswiadczając po raz kolejny bałaganiarskiego, bałkańskiego kolorytu były aż naddo zajmujące. Po co bowiem sprzedawać liczbę biletów adekwatna do liczby imanych miejsc? W wyniku tego, "lepszej połowie" pasażerów (tym posiadającym rezerwację), "gorsza połowa" (nasza) musiała ustąpić miejsca i zadowolić się stojącymi. Naturalnie, o możliwości wcześniejszej rezerwacji nikt nas nie powiadomił.
.
Ale w porządku, nocny Zagrzeb potrafi wynagrodzić wszelkie niewygody. To wcześniej brzydkie, smutne miasto okazlao się autentyczną, habsburską perłą w cesarskiej koronie : tylko trochę ustepujacą Wiedniowi. Miałyśmy niewątpliwą przyjemność odbyć nocną schadzkę z Nikolą Teslą (rodowitym zagrebczaninem), oddać się rozpuście u Vincka (gorąca czekolada i kremsnita), udawać duchy na uliczkach Gornjiego Grada, podglądać zakochanych w Parku króla Tomislawa, kosztować najlepszych kasztanów na Placu bana Jelačića.
Trg Josipa Bana Jelačića w nocnej i ciekawszej scenerii - tu jadłam swoje pierwsze w życiu pieczone kasztany.
Dobrze po północy wrócilysmy do akademca, w którym (wedle Goszych słów) "połowa to nie-mieszkańcy" i oddalysmy się 8 godzinom regeneracyjnego snu.
To miało być "Licitarsko, zagrebačko srce" - w podziękowaniu i z dedykacją dla naszych hostów.
Z nastaniem świtu ruszyłysmy na dworzec kolejowy celem kontynuowania naszej wyprawy do Slawonii. Przy okazji mogłyśmy dosyć dogłębnie poznać sieć zagrebačką sieć tramwajową, a szczególnie fakt, iż autentycznie da się jeździć bez biletów - zresztą raptem pojedyncze osoby skanują swoje karty miejskie. Jeszcze niecałe miasto odkryli przed nami swoje tajemnice. W bożonarodzeniowych dekoracjach musi być iście magiczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz