On-arrival training jest nieodzowną częścią każdego Europejskiego Wolontariatu. Gromadzi wszystkich wolontariuszy, którzy w przeciągu ostatnich tygodni przyjechali do Chorwacji. Celem takiego szkolenia jest przede wszystkim wyposażyć nowo-przybyłych we wszelkie informację i po części umiejetnosci, które pomogą w tym, aby praca i cały pobyt w ogóle przyniósł jeszcze więcej korzyści dla wolontariusza, organizacji goszczacej i lokalnej spolecznosci, dla której pracujemy.
21 uczestników, ponad 21 różnych motywacji, wspólna ciekawość świata i otwartość na nowe przygody.
Przed przyjazdem każdy z nas otrzymał informator, tak że wiedzieliśmy czego się spodziewać (mniej niż więcej).
Dla mnie osobiście to niezwykłą możliwość poznania 20 nietuzinkowych osób, które podzielają mój sposób patrzenia na świat, ludzi i nowe doświadczenia. 20 śmiałków, którzy zdecydowali się wyjechać na rok do obcego kraju i pomagać przy najróżniejszych zajeciach. Naturalnie, dzieli nas wiele : wiek, kraj pochodzenia, doświadczenie, pasję, ale dużo ważniejsze rzeczy mamy wspólne : chęć pomagania, otwartość, ciekawość. Każdy z nas miał odmienne motywacje, które ściągnęły go tutaj, razem tworzymy małą, idealną Europę. Armenia, Turcja, Ukraina, Czarnogóra, Czechy, Węgry, Polska, Niemcy, Dania, Włochy, Francja, Hiszpania i Szkocja.
Wyjątkowo internacjonalni, zdumiewająco zgodni.
W sumie, całe szkolenie trwa od poniedziałku do piątku. Na każdy dzień przewidziany był inny blok tematyczny, ale zaskakująco, wszystkie informacje nawzajem się przenikały i uzupełniały. To niewątpliwie zasługa naszych trenerów : Sunčany i Domagoja, którzy nie dość, że od lat pracują w ramach programów europejskich, to zwyczajnie uwielbiają swoją pracę. W efekcie, przez cały czas byli niesamowicie otwarci (na sugestie, propozycje, rozmowy, wspólne spędzanie czasu) oraz profesjonalni (świetnie przygotowani, nie marnujący ani chwili czasu, wręcz przeciwnie : wykorzystujący nieprzewidziane sytuacje na korzyść szkolenia). Nie było pytania czy kwestii, w których nie byliby pomocni czy chodzi o inne możliwości uczestnictwa w projektach europejskich (szkolenia, wymiany, etc.) czy też w wyjaśnieniu zawiłości kulturalnych w Chorwacji (podłoże konfliktu chorwacko-serbskiego, sposób widzenia świata, itd.). Inna wspaniała osoba, dzięki której pobyt w Orahovicy będzie jeszcze bardziej niezapomniany, to Martina. Na codzień pracuje w osijeckim Czerwonym Krzyżu, a w czasie szkoleń EVS intenduje i organizuje wszystko (dosłownie wszystko co się tyczy zaplecza logistycznego). Poznałyśmy ją już w Osijeku, kiedy zaproponowała, że zabierze nas do Orahovicy busem (dlatego nie musiałyśmy się człapać autostopem). W trakcie szkolenia dbała o nasze zakwaterowanie, wyżywenie, czas wolny (basen lub gry), rozwiązywała nasze problemy z internetem, a kiedy poszłyśmy z Danielą na spacer i nie mogłyśmy znaleźć drogi powrotnej - osobiście rozmawiała z napotkanym kierowcą tłumacząc mu drogę. Piliśmy wspólnie rakiję, a po powrocie nie mogłyśmy nie wysłać jej kartki z Labina. Uwielbiam wprost spotykać ludzi całym sercem zaangażowanych w to co robią, wówczas, niezależnie od ich zajęcia, stają się inspiracją - przebywając z nimi nabiera się ochoty żeby ich naśladować.
Sunčana i Domagoj w rozmowie z Teo (IT).
Nie dość, że nie mogło być mowy o nudzie, to na dodatek istniała możliwość zaproponowania z naszej strony. Pierwszy dzień w pozostałej całości poświęcony był poznaniu siebie nawzajem. Przez różne gry, zabawy, aktywności staraliśmy się jak najwięcej dowiedzieć o współuczestnikach szkolenia. Jednym z zadań było przygotowanie osobistego EVS-owego zeszytu, który miał nam służyć przez resztę szkolenia. Każdy z nas miał opowiedzieć co umieścił na okładce i co to mówi o nim. Drugiego dnia poruszaliśmy kwestie związane z wolontariatem jako takim oraz na czym polega unikatowość wolontariatu europejskiego (EVS). Dowiedzieliśmy się również jak wiele dla siebie możemy nauczyć się w trakcie wolontariatu. Trzeci dzień był tak świetny, że zasługuje na osobny post, wspomnę jedynie, iż całkowicie traktowaliśmy o kulturze, a to jak każdy wie jest temat-ocean. Chyba najbardziej pouczającym dniem był czwarty z kolei. Trenerzy skupili się na problemach komunikacyjnych i sposobach rozwiązywania konfliktu. Z samego rana, pracując w grupach, wykorzystując 3 krzesła zbudowaliśmy "rzeźby" przedstawiające "konflikt". Po całodniowym wałkowaniu tematu, zaproszono nas do ich przekonstruowania lub wypowiedzenia wniosków. Zaskakujące, głupie krzesła pomogły wielu z nam uzmysłowić sobie naturę konfliktu i z całkowicie chaotycznego galimatiasu, zacząć go postrzegać jako możliwość pozytywnych zmian. Tę wiedzę już udało mi się wykorzystać, a i jeszcze nie raz będzie użyteczna. Po południu zastanawialiśmy się także nad własnymi projektami, które moglibyśmy zrealizować w ramach wolontariatu : aby rozwijać swoje pasje i zrobić coś dla lokalnej społeczności. W piątek podsumowaliśmy zdobytą wiedzę i zastanawialiśmy się w jaki sposób może nam ona pomóc w realizacji stawianych przed nami zadań.
Każdy z równym zapałem zabrał się w przygotowanie SWOJEGO notatnika.
Bez używania słów mieliśmy ustawić się chronologicznie wg daty urodzenia.
A następnie, również niewerbalnie, "opowiedzieć" czym zajmujemy się w naszych organizacjach. Bravo! Zgadliście! Oni opiekują się niedźwiedźami - drużyna z Kutereva.
Był czas na rywalizację i na refleksję - gra X,Y.
Spróbujcie tylko lekko podrzymując hula-hop, wspólnie opuścić go na ziemię - nie takie proste.
To nie relaks, a odpoczynek Lukasa (LT) po ciężkiej pracy.
Nasza krzesełkowa rzeźba rano (1. zdjęcie, na 1. planie) i popołudniowa rekonstrukcja.
Z autentycznym trudem przyszło nam opuszczać Orahovicę, na osłodę, większość z nas wracała tym samym pociągiem do Zagrzebia, gdzie kontynuowaliśmy on-arrival'owe preludium.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz