W niedzielę nie mogłam (nie chciałam) pozwolić sobie na leniwą regenerację. W związku z rozgrywanym w Poreču turniejem piłki ręcznej, na który zjechał kwiat żeńskiej młodzieży z całej Istrii, Agnieszka zaoferowała wycieczkę krajoznawczą w temtą jeszcze nieznaną część regionu.
Oczywiście nie obyło się bez przygód już w przedbiegach. Co z tego, że w Chorwacji też przesuwają czas i to dokładnie w ten sam weekend co w całej Europie, co z tego, że zegar na wieży wskazuje inną godzinę niż mój telefon... Ale ostatecznie wyruszyliśmy w czwórkę, Daniela się zrewoltowała, nie ona raczej, a jej zmasakrowane poprzedniego dnia mięśnie.
Turniej zgromadził drużyny z całej istarske županije. Dla dzieciaków zabawa była iście przednia - w wieku 8/10 lat naprawdę nie myśli się o wygranej jako o najważniejszej rzeczy; liczy się rywalizacja, możliwość sprawdzenia siebie i spędzanie czasu z rówieśnikami. Trochę z politowaniem, a trochę ze smutkiem przyglądałam się trenerom i rodzicom, którzy z cełych sił starają się wpoić swoim pociechom i podopiecznym potrzebę zwycięstwa za wszelką cenę.
Młoda, przyszła kadra reprezentacji Chorwacji w piłce ręcznej.
Hala sportowa oddalona jest o 5 minut spacerem od ścisłego starego centrum miasta. Z wyglądu przypomina uboższego, ale wcale nie brzydszego kuzyna Rovijna. Historię oba miasta miały wspólną : Rzymianie, Wenecjanie, Słowianie, Turcy, Austriacy, Włosi i w końcu Chorwaci. I każda z tych nacji odcisnęła na kulturze Poreča swój znak. Marina pełna jest małych i większych jednostek nawodnch; w knajpkach serwują manesztrę i kalmary; w sklepach na rogu kupisz antyki z okresu panowania Habsburgów, albo jeśli wolisz wymyślne weneckie maski; fantazyjne wykończenia okien przypominają arabeski, podwórka obsadzone palmami dają schronienie przed upałem.
Architektura to najczystsza mieszanka stylów i epok.
Każda uliczka kryje urocze zakamarki.
Tradycje weneckie nadal są bardzo żywe, szczególnie w tej części Istrii.
Nawet i tu z powodzeniem można przemycać koralowce.
Sercem miasta jest jednak jedyny w całej Istrii obiekt z listy Dziedzictwa UNESCO, prawie od zawsze nim była przepyszna, bizantyjska Bazylika Eufrazjusza z VI wieku. Jest nie tylko jednym z najlepiej zachowanym takim zabytkiem na świecie, ale ciężar historii dodatkowo wzmaga przygniatające wrażenie. Główna nawa jest monochromatyczna, uwagę zwracają bogato i misternie zdobione kapitele kolumn. Perspektywa kieruje wzrok na prezbiterium zamknęte apsydą, której sklepienie w całości pokrywa złota mozaika. Przedstawiono na niej całą plejadę świętych i męczenników : jakby w tympanonie Chrystusa Pantokratora w otoczeniu dwunastu apostołów, Matkę Bożą w asyście archaniołów i (niosących w rękach laurowe wieńce) męczenników oraz doktorów. Wówczas szowinistyczne zakłusy nie były tak silne jak w wiekach późniejszych - pierwsi chrześcijanie naprawdę z ogromnym szacunkiem w pełnym uznaniem odnosili się do kobiet : w medalionach przedstawione są wizerunki dwunastu wspaniałych kobiet, a każda z nich wymieniona jest z imienia (są tam między innymi : Agata, Agnieszka, Cecylia, Justyna, Waleria, Perpetua i Felicyta, Bazylissa czy Anastazja). W głębi dodatkowo ukazano znane sceny biblijne, a w centrum usytuowano tzw. cyborium, czyli kamienny baldachim nakrywający ołtarz, z wymalowanym "campus stellae" - polem gwiazd. Ma to przypominać o potomstwie Abrahama "licznym jak gwiazdy na niebie".
Od wejścia, w oczy rzuca się wspaniale dekorowane prezbiterium.
Każdy szczegół, drobny symbol dobitnie przemawia opowiadając historię chrześcijan pierwszych wieków. To najstarszy kościół, w którym miałam okazję być i w przeciwieństwie do ultra-barokowych czy prze-modernistycznych świątyń, w tej czułam się jakbym dotykała korzeni. W tym miejscu, tak jak XV wieków temu sprawowany jest kult, i dzieki pieniądzom z funduszu UNESCO jeszcze długo będzie cieszył przybywających do niego ludzi.
Dawniej cały kompleks był siedzibą biskupa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz