Pierwsza, chorwacka niedziela upłynęła bardzo pracowicie. Przecież w końcu jest to dzień odpoczynku, ale nie obijania się! Tego dnia było mnóstwo pierwszych rzeczy.
Po pierwsze, pierwsza wizyta w niesamoobsługowym sklepie po "kruh" i "jogurt". Ale to było nieprzyjemne uczucie kiedy nie potarfi się wyrazić najprostszych rzeczy. Ostatecznie (hvala moim małym rozmówkom i wyrozumiałej pani sprzedawczyni) po zapłaceniu astronomicznych 14 kun (7 zł) za nieduży bochenek chleba i najzwyklejszy jogurt naturalny, pobiegłam na górę do swojego gradu podjąć konsumpcję.
Postanowiłam zaraz potem o pierwszym obejściu starego gradu. To do tej pory największa atrakcja pobytu tutaj. Chyba każdy zwiedzał, albo chociaż widział urocze średniowieczne wąziutkie uliczki, z wiszącym praniem, nierówną kamienną nawierzchnią, każda kamieniczka jest inna i opowiada historię swoich właścicieli, uliczki nigdy nie przecinają się pod kątem prostym, a wchodząc w jedną, z zaskoczeniem wychodzi się z drugiej strony na dobrze znany plac. 30 kroków w dół uliczką od mojego mieszkania znajdujemy przycupnięta Župna crkva Rođenja Blažene Djevice Marije (nazwa myląca, ale chodzi po prostu o kościółek parafialny). Frekwencja na jedynej Mszy standardowa - średnia wieku 55+, ale dzieci też były i ministrantki również, aż cztery i żadnego ministranta :)
Następnie miała miejsce pierwsza ekspedycja do miejscowego Lidla po jakieś większe zapasy i kolejne, dużo mocniejsze zderzenie z cenową, chorwacką rzeczywistością. Krótko pisząc, przy dużo niższych zarobkach, Chorwaci muszą wydawać co najmniej 1,5 raza więcej na jedzenie niż my. Średnia cena chleba - 3,5zł ; mleka - 4 zł ; kilogram sera - 30zł ; kilogram jabłek - 6zł. Prawdę mówiąc, nie wiem jak oni sobie radzą.
Dobrze, ale wypadało by po raz pierwszy zanurzyć się w tutejszym morzu. Wybrałam się zatem na niedługi, bo raptem 2,5km spacer do pobliskiego Rabac. O ile Labin jest historycznym miastem, lokalną atrakcją turystyczną, to Rabac jest typowym ośrodkiem wczasowym - gigantyczne hotele z basenami i milionem balkonów oraz minigolfem (potworność!). Śpecjalnie wytyczona ścieżka była naprawdę genialna : 237 metrów przewyższenia, wodostpady, skałki, leśne ścieżki, mostki... plac zabaw! Niby-godzinne zejście pokonałam w 35 minut, bo było ślisko i błotniście. Wejście - 45 minut. Przyznam, nie zażyłam morskiej kąpieli, ale dłuższa chwila na kamienistej plaży warta była podwójnego, jakże przyjemnego wysiłku.
Dobrze, ale wypadało by po raz pierwszy zanurzyć się w tutejszym morzu. Wybrałam się zatem na niedługi, bo raptem 2,5km spacer do pobliskiego Rabac. O ile Labin jest historycznym miastem, lokalną atrakcją turystyczną, to Rabac jest typowym ośrodkiem wczasowym - gigantyczne hotele z basenami i milionem balkonów oraz minigolfem (potworność!). Śpecjalnie wytyczona ścieżka była naprawdę genialna : 237 metrów przewyższenia, wodostpady, skałki, leśne ścieżki, mostki... plac zabaw! Niby-godzinne zejście pokonałam w 35 minut, bo było ślisko i błotniście. Wejście - 45 minut. Przyznam, nie zażyłam morskiej kąpieli, ale dłuższa chwila na kamienistej plaży warta była podwójnego, jakże przyjemnego wysiłku.
Już więcej wrażeń nie było... śmiejcie się, zasnęłam o 18h. Laku noć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz